ale szalony tydzień. nie wiem nawet od czego zacząć. w stolicy bardzo ekstra było.
koncert nisamowity (wciąż nie mogę się uspokoić, tak naprawdę:)) ludzie przemili. wrażenia niezapomniane. i się okazało, że z Warszawy od razu na Ukraine pojechałem, z krótkim przystankiem w Rz. Przepakowany. ostatni raz umyty – sru przez granicę, Lwów. 9 godzin w pociągu do Rachowa i z ugów wychodzim na Czarnohorę.
Kilka dni w górach. w dzień wieje i słońce pali kark. w nocy zimno jak sto wacków.
ubawu po pachy. deszczu nawet nie po kostki. a potem cudowne dwa dni we Lwowie. i jazz na żywo. doskonale.
dziękuję.
z pozdrowieniem dla 2-2day
tydzień na skończenie ostatniego filmu. trza się tylko sprężyć. i będzie dobrze będzie.
muzyka adekwatna do tempa.
ieva.
sunday. visited by great friend with a cheesecake and coffee.
now chilling with a very chilling music. (tulips ost).
have a nice afternoon.
and also something lithuanian: alina orlova – lijo.
simply amazing.
enchanting.
leave a comment