długo nic. głównie przez pracę i studia, lenistwo, mieszkanie sobie.
coraz cieplej się robi na zewnątrz, a mnie zmogło na prawie cały tydzień. jednak gorączka nie powstrzymała przed pójściem na koncert, czy spotkać się z kilkoma znajomymi.
i trudno mi uwierzyć w to, że już kwiecień. znaczy – zaczynam trzeci miesiąc we wrocławiu.
o, ja też jestem chory, tzn lekka gorączka i przeziębienie. a na dworze w poznaniu też gorączka, więc fajnie.
lubię te pchły, przyczepione do tego tam w górze (to świetliki, to świetliki przyklejone do tego tam w górze – więc to nie są płonące kule gazowe oddalone o miliony mil?, król lew)
trzymaj się i powodzenia we wro.
(romek i maciej op głoszą reko u was :))
🙂 dzięki za wspaniałą impresję na temat.
powodzenia w chorobie.
wiem, wiem.
kropki makowe na niebie. thnx.
ohh, ja też o tym niebie – uwielbiam, przypomina mi dzieciństwo na Kieleckiej – każdego wieczora niebio zaczerniało się od ptaków — mama mówiła, że lecą do młyna na wieczystej. wciąż zastanawiam się, czy to możliwe?
pozdro wielkie!! i zazdroszczę tego wrocławia, no zazdroszczę. ciężko nie zazdrościć przecie=)
A w kuchni Ci się coś pali 😀
czyżby to kawiarka tak dymiła? 🙂
no ba!
ptaki uliczne kosmiczne!